To był dobry układ. A przynajmniej tak Tamer chciał utrzymywać. W ten sposób był bliżej osiągnięcia własnych celów i to liczyło się najbardziej. Poza tym... zawsze lubił mieć władzę. A teraz w dodatku mógłby jeszcze sobie poużywać.
Od dłuższego czasu spacerował po bazie, zaglądając tu i ówdzie, ale na dłużej zatrzymał się tylko w jednym miejscu. W sali tronowej. Zdecydowanie spodobało mu się to miejsce. Podobał mu się ten tron. I całkiem podobał mu się mężczyzna, siedzący u jego stóp. Tamer uśmiechnął się kątem ust do Lokiego i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Powoli podszedł do Psotnika, a gdy przystanął przed nim, uniósł lekko jego twarz za podbródek, by spojrzeć mu w oczy.
- Długo tu siedzisz? - zapytał mrukliwie, przesuwając strzałkową końcówką ogona po policzku boga kłamstwa.
Offline
- Nie długo - Kłamca uśmiechnął się, czując dotyk ogonka. Zdążył już zauważyć, że ogon demona ma własny ogonisaty rozum i chyba zdążył polubić zielonookiego boga. - Udało mi się zacząć negocjację. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, jutro będziesz mógł podpisać dokument, dzięki któremu staniesz się właścicielem twojego dżina - dodał pogodnie.
Offline
- Doskonale - wymruczał, wyraźnie zadowolony, pochylając się, by musnąć wargami skroń mężczyzny. - Będę musiał pomyśleć nad nagrodą dla ciebie. Dobrze się spisałeś - pochwalił, przechodząc nad Lokim i zasiadając na tronie.
Tak, podobał mu się ten tron.
Offline
Loki przysunął się bliżej, opierając policzek o udo Tamera.
- Wiesz panie, że nie potrzebuje nagrody innej, niż możliwość służenia ci - powiedział, uśmiechając się. Była to tak przewrotna prawda.
Offline
Narfi w końcu odnalazł ślad, którego tak długo szukał. Tego rodzaju pola magicznego nie dało się pomylić z niczym innym. Młody bóg czuł to coraz wyraźniej, zbliżając się do właściwego miejsca. Przemierzając mroźne pustkowie w Jotuńskiej formie, czuł się wręcz wyśmienicie, a jego nastrój poprawiał jeszcze perspektywa tego, co znajdzie na końcu drogi. Był podekscytowany i podenerwowany jednocześnie.
Zdziwił się nieco, widząc pośrodku tego pustkowia budynek. Oczywiście nie miał problemów z wejściem do niego. Pozwolił, by śnieg stopniał na jego prawie nagim ciele, gdy przemierzał korytarza midgardzkiej budowli. Dopiero gdy dotarł do ostatnich drzwi, a przynajmniej jemu wydawało się, że są ostanie, wyczarował sobie odzienie. Mimo to kropelki na jego zaczesanych w tył włosach zdradzały, skąd przyszedł. Otworzył drzwi, nie mogą się już doczekać, by ujrzeć Lokiego.
- Ojcze... - zaczął, ale zamarł, widząc go skulonego pod tronem, wtulonego w rogatego demona.
Offline
Słysząc cichy szczęk zamka i czyiś głos, Tamer przestał na moment bawić się włosami Psotnika, podnosząc wzrok na nieznajomego chłopaka. Zmarszczył lekko brwi, przenosząc znów spojrzenie złotych oczu na Lokiego.
- Ktoś do ciebie? - mruknął.
Offline
- Tak - Loki skinął głową. - Niespodziewany ale bardzo mile widziany gość. Choć nie koniecznie w tych okolicznościach - dodał, podnosząc się i umykając przeczesującej jego włosy dłoni. - Witaj, synu.
Offline
Narfi inaczej wyobrażał sobie tą scenę. Przede wszystkim nie brał pod uwagę obecności jakiegoś demona, mającego władze nad ojcem... a może to była kolejna sztuczka Lokiego? Po drugie nie brał pod uwagę jak bardzo tęsknił, jak brakowało mu oparcia i poczucia bezpieczeństwa jakie dawał mu bliskość Lokiego - jakkolwiek irracjonalne by to uczucie nie było biorąc pod uwagę że to właśnie wybryki ojca miały sprowadzić na niego okrutną śmierć. Nie brał pod uwagę tego że może się rozkleić, ale właśnie to zrobił. W każdym razie poczuł napływające do oczu łzy i to jak jego ciało rwie się w by uściskać ojca.
Narfi nie walczył z tym podbiegł do Lokiego i rzucił się w jego ramiona. Wciąż był od niego nieco niższy, ale jasne było że nim przestanie rosnąć będzie go przerastał jak Thor...
- Tato - mruknął chłopak. - Tak się cieszę, że cię znalazłem. Powiedz, że wszystko jest dobrze - poprosił.
Offline
Tamer jedynie uniósł brwi wyżej, przyglądając się tej całej scenie. Ach, jakże tkliwe... Mimo to nie odezwał się, ani nie zrobił nic, dając im czas dla siebie. Sam pewnie też by sobie go życzył, gdyby spotkał się z własnym synem, o ile gdzieś tam jeszcze był.
Offline
- Oczywiście że wszystko jest dobrze - Loki objął syna mocno, przytulając i ukradkiem ścierając z kącika oczu te bezsensowne łzy. - Jest dokładnie tak, jak chce żeby było. Co ty tu właściwie robisz? Powinieneś być w muspelhaimie.
Offline
- Miałeś nas odpieczętować, kiedy tylko sobie przypomnisz, ale... ale zaklęcie osłabło na tyle że się obudziłem... Nie mogłem na powrót zapaść w sen, więc próbowałem złamać pieczęć. Wiesz jakie trudne jest łamanie twoich pieczęci, tato. Gdy w końcu mi się to udało byłem tak wyczerpany że straciłem siły i pamięć. Przygarnęło mnie stado gęsi. Przez pięć lat wychowywały mnie gęsi, a gdy w końcu sobie przypomniałem, nie chciały pozwolić mi odejść. Ale wiedziałem że muszę cię odnaleźć i powiedzieć o zaklęciu, bo przecież Vali może być w niebezpieczeństwie - powiedział wciąż przytulony do ramienia brata.
Offline
Gęsi? Syn Lokiego wychowany przez gęsi?
Ogon Tamera zakołysał się lekko, niby od niechcenia przesuwając się wzdłuż kręgosłupa Psotnika, a złotooki demon zaczął się powoli niecierpliwić.
- Loki... dlaczego nie wyślesz dzieciaka do matki? - zapytał, lekko marszcząc brwi. - Psuje mi koncepcję idealnego dnia...
Offline
- Jego matka jeszcze nie wie, że w ogóle urodzi jakieś dziecko. Nie mogę go odesłać. Jeśli ci przeszkadza, panie, zajmę się nim - Loki odwrócił się, niemal bezwiednie stając między Narfim a Tamerem, jakby zamierzał bronić syna. Po raz pierwszy odkąd Tamer rzucił na Kłamce urok, umysł boga szarpnął się pod narzuconym zaklęciem i widać było, że jeśli będzie trzeba, spróbuje je złamać. - Nie będzie ci sprawiał kłopotów, mój panie.
Offline
Narfi spiął się słysząc słowa demona. Ne podobało mu się to w jaki sposób zwraca się do Lokiego. Nawet w Asgardzie jedyną osobą która mówiła do niego takim tonem był Wszechojciec, nawet w czasach gdy mocno nabroił, w chwilach tuż przed Vali zmieniał się w wilka... Gdyby nie zachowanie Lokiego pewnie już by pokazał rogaczowi co o tym sądzi. Ale ojciec zapewnił go że jest dobrze i choć chłopak wyczuwał działanie magi, wiedział że jego ojciec nie pozwoliłby rzucić na siebie żadnego czaru gdyby nie miał w tym jakiegoś interesu.
- Proszę o wybaczenie - zaczął grzecznie, choć miał ochotę powiedzieć demonowi żeby spadał do piekła i się nie wtrącał. - Dawno nie widziałem ojca, wiele się wydarzyło i powinien o tym wiedzieć - wyjaśnił. - Chciałbym móc z nim pomówić dłuższą chwilę - dodał najbardziej uniżonym tonem na jaki było go w tej chwili stać.
Westchnął w duszy. To nie tak miało być. Loki miał być królem, władcą, nie poddanym.
Offline
Tamer zmarszczył brwi. Ani trochę nie podobała mu się ta sytuacja, bo miał zupełnie inne plany na dzisiejszy dzień. Warknął cicho pod nosem, patrząc Lokiemu w oczy.
- Możecie porozmawiać później - zauważył, po czym zwrócił się już stricte do Lokiego. - Twój syn na pewno jest zmęczony po podróży. Niech ktoś znajdzie dla niego kwaterę, gdzie będzie mógł się odświeżyć i odpocząć.
Offline