[będę odpisywać powoli, ale Loki też jest mało przytomny, więc może odpowiadać co kilka postów]
Ostatecznie zrezygnowano z umieszczenia go w szpitalu. Jego obrażenia nie były fizyczne, przynajmniej w zdecydowanej większości. Po tym jak, opuszczając poziom więzienny, Loki wybuchnął szlochem, Kłamca nie powiedział ani słowa. Był jak pogrążony w transie, nie reagował na próby nawiązania kontaktu. Wykonywał proste polecenia - jadł, wstawał lub kładł się, był w stanie sam wziąć kąpiel - ale wszystko to robił mechanicznie, z pustym wzrokiem utkwionym gdzieś przed sobą.
Offline
przychodziła do niego z pewną dozą obawy, czy powinna to robić. ale jak wielu, czuła się winna. więc starając się być tak nie inwazyjna, jak to możliwe, zagladala do swego pana, mając nadzieję, że zauważy chociaż minimalna poprawę. coś, czego mogłaby się "uczepic"
- panie... - odezwala się cicho, stając w sporej odległości od niego
Offline
Ciężko było powiedzieć, czy w ogóle ją usłyszał. Siedział w jednym z głębokich foteli stojących pod jedną ścianą, w tej samej co rano pozycji, nie zmieniwszy nawet wyrazu twarzy, tak że wyglądał jak woskowa figura samego siebie.
Offline
wzięła głęboki wdech. I drugi i trzeci, nim nieśmiało zbliżyła się do fotela. uklekla przy nim, bardzo uważając, by nie dotknąć Lokiego.
- mój wladco... proszę, wróć do nas...
Offline
Tak bardzo chciał jej powiedzieć, że przecież nie odszedł, że jest z nimi cały czas. Tylko że ciało nie chciało go słuchać, było obce. Było przesiąknięte ich zapachem, splugawione, zbrukane. Nie chciał go. Brzydził się, uciekał w głąb siebie, starał zapomnieć że należy do niego. Dlatego nie poruszył się, nie drgnął, nie odpowiedział.
Offline
Przysiadła przy fotelu, blisko, jednak wciąż go nie dotykając. Nie wiedziała, czy jej nie słyszy czy po prostu nie ma ochoty z nią rozmawiać, ale nie potrafiła odejść.
- Proszę panie, czy mogę coś dla ciebie zrobić?
Offline
Odkąd wyszedł z celi, cały czas ktoś przy nim był, cały czas ktoś mówił. Tylko dlatego jeszcze tu zostawał. Pilnowali go, miał tego świadomość. Bali się, że spróbuje się zabić - dość słusznie, chwilami strasznie korciła go ta wizja. Jednak wówczas udowodniłby, że wszystko co zniósł do tej pory było daremne. Nie mógł przegrać. Wróci, w pełni swojej świetności i chwały...
... tylko jeszcze chwilę odpocznie.
Offline
Przymknęła oczy, jakby starając się nie rozpłakać.
- W porządku, panie. Jeśli wolisz, bym zostawiła cię w spokoju - powiedziała cicho, wstając z podłogi - odpoczywaj, panie - powoli, zerkając na niego z lękiem, wymknęła się z komnaty.
Offline
Został, nieruchomy jak woskowa rzeźba. Sam - z pewnością nie na długo. Jedynym dostrzegalnym ruchem było nieznaczne unoszenie się klatki piersiowej przy każdym oddechu. Wokół panowała cisza. Cisza obezwładniała go, pętała umysł, wdzierała się do głowy. Chciał krzyknąć, ale nie był w stanie otworzyć ust. Milczał, a cisza trwała.
Offline
Oczy Lokiego były oczyma lalki. Pustymi, nie skupionymi na niczym - jakby wykonano je ze szkła. Może reagowały na zmianę oświetlenia, co jakiś czas powieki mrugały by nawilżyć spojówkę - ale to wszystko. Utkwione nieruchomo w jednym punkcie nie widziały niczego. Loki był, a jednak nie było go wcale - słyszał, ale słowa przepływały obok niego. Mur za którym skrył się by chronić resztkę własnej niezależności teraz okazał się zbyt gruby, by sforsować go i wrócić do świata.
Offline
- To na nic - stwierdziła, stając w drzwiach - już po nas - dodała spokojny, ale pustym głosem.
Offline
Zagryzła wargi.
- Nie rozumiesz... - westchnęła - Naprawdę liczyłam, że będzie w lepszym stanie. Że będzie szybko dochodził do siebie. Że będzie... no wiesz, głośniejszy, żywy. Będzie się wściekał, ewentualnie rozpaczał czy krzyczał. A on zamienił się w warzywo.
Offline
Loki wściekał się. Faktycznie. Gdzieś w głębi serca był bezsilnie wściekły. Głownie na siebie, na swoje tchórzostwo. Niezależnie od tego jak bardzo brzydził się tego ciała, powinien wrócić, miał obowiązki, miał swoją armię! Ale kiedy tylko próbował, czuł na sobie ich zapach, czuł ból przypominający o tym które obszary jego fizycznej postaci zostały tak bestialsko naruszone.
Przez chwilę w pustych oczach coś drgnęło. Jak rozpacz, jak wołanie o pomoc. Choć równie dobrze mógł być to refleks światła. Ciężko powiedzieć.
Offline
- Potrwać i samo przejdzie? A skąd ta pewność? - Dodała, odchodząc troszkę dalej. - A co, jeśli taki już zostanie i wszystko na marne? Nie rozumiem w takim razie, po co się tak długo trzymał, skoro postanowił się poddać, jak tylko się skończyło. A jeśli nawet z tego wyjdzie, w jakim będzie stanie? A co jeśli to się będzie powtarzać? Co mamy robić?
Offline
adiutant
- Nie powinnaś poddawać w wątpliwość siły swojego władcy - głos Amory był surowy i zimny. Weszła do pomieszczenia i spojrzała na obie wojskowe, po czym westchnęła.
- Potrzeba nam czasu, ale jestem w stanie go z tego wyciągnąć, tak by był jak dawniej - podeszła do Lokiego i ujęła jego twarz pod brodę. Podniosła ją tak że jego martwe oczy skierowane były prosto na nią.
- Ty byś dla mnie tego nie zrobił, Psotniku. Najłatwiej było by cię po prostu zabić i znów odchować, ale jesteś potrzebny duży, prawda? - uśmiechnęła się dość złośliwie.
Offline