Loki skinął głową.
- Podejrzewam że nie bez powodu. Zakładam też że nie ze względu na mnie, skoro tak swobodnie sobie rozmawiamy. Stark doprowadzi do końca świata że tak bardzo chcesz go zobaczyć?
Offline
- Och, z tobą będę miała do pomówienia na poważne tematy w swoim czasie - zapewniła go wesoło. - Co do Starka, powiedzmy, że mam ochotę skopać mu ten jego zakuty tyłek, ale nie, to nie jest główny powód mojego przybycia - dodała, bawiąc się kieliszkiem. - Mimo to, pozostawię go dla siebie. Przynajmniej na razie. Nie mogę przecież już na samym wstępie wyciągnąć wszystkich asów z rękawa, co to by była za zabawa...?
Offline
- Albo boisz się, że zdradzając zbyt wiele z tego co ma się zdarzyć, zaburzysz ciągłość kontinuum - Loki upił łyk swojego drinka. - Nie znam się na fizyce i nie umiem skonstruować mikroprocesora, ale na podróżach w czasie troszkę się znam. W pewnym sensie jedną odbyłem. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna, że poruszając się z stałą prędkością kilkunastu kilometrów na godzinę dotarłem na drugi koniec wszechświata w ciągu dwóch lat, jakie dzieliły mój upadek z Bifrostu od pojawienia się w bazie SHIELD... - Kłamca urwał. - Kroniki pewnie nie są aż tak szczegółowe.
Offline
- Swoim pojawieniem się i tak już ją zaburzyłam - zaśmiała się krótko. - I uwierz mi, kroniki mają wiele tez na twój i nie tylko twój temat. Podróże w czasie uwzględniają - zapewniła, dopijając drinka.
Offline
- Och, jak miło że udało mi się zwrócić na siebie uwagę - Loki uśmiechnął się cynicznie. - Zapewne żyje nadal w czasie z którego wyruszyłaś. Jak się miewam?
Offline
- Przyznaj, chciałeś sprowadzić rozmowę na swoją osobę już na samym początku - mruknęła rozbawiona, patrząc na niego pobłażliwie, po czym podniosła się z fotela, odstawiając kieliszek na niski stolik, by wolnym, zmysłowym krokiem ruszyć w kierunku Lokiego. - Bóg kłamstwa lubi o sobie słuchać? - uśmiechnęła się i obeszła kanapę, na której siedział mężczyzna, pochylając się do oparcia, by jej usta znalazły się na wysokości ucha Asgardczyka. - Mogłabym opowiedzieć o twoich podbojach i zwycięstwach, o bataliach oraz pojedynkach - wymruczała kusząco, spoglądając na profil ciemnowłosego. - O trofeach, wpływach, poważaniu i strachu, jaki wywoływałeś w śmiertelnikach swoją siłą i bezwzględnością...
Offline
Zachichotała wdzięcznie i ułożyła dłonie na ramionach Lokiego, gładząc je powoli i masując.
- O, tak. Asgard padł do twoich stóp, ze starym Odynem i Thorem na czele - wymruczała, umiejętnie operując głosem. - Tron światów wreszcie stał się twój, tak jak miało to być od samego początku. Wielki i potężny Loki został władcą, rządząc silną ręką, bezwzględnie karząc każdego, kto przeciwstawił się jego słowom, a z początku było takich wielu. S.H.I.E.L.D. upadło, rozniesione w pył, dziewięć królestw pokłoniło się przed tobą...
Offline
- Dobrze, jeszcze raz tylko wiarygodniej - Loki zachęcił gestem dłoni, dopijając własnego drinka. - Gdybyś mówiła to z większym przejęciem i trochę bardziej opisowo, było by prawie idealnie - zapewnił uśmiechając się szeroko.
Nie dostał takiej odpowiedzi, jaką chciał usłyszeć, ale z lekkiego tony mógł wnioskować najważniejsze dlaczego zadał pytanie: Thor żył i prawdopodobnie miał się dobrze, Wszechojciec prawdopodobnie tak samo. W duchu odetchnął z ulgą.
Offline
- Dużo ćwiczę - zapewniła beztrosko i poklepawszy Lokiego po barkach, wyprostowała się, podchodząc do okna. - Niestety nasza rodzina nigdy nie była dobra w owijaniu w bawełnę, powinieneś to wiedzieć - wymruczała z uśmiechem, spoglądając na niego przez ramię, po czym westchnęła ciężko. - A skoro już mowa o mojej rodzinie, czarna owca mogłaby się w końcu zjawić. Stark i jego wyczucie chwili...
Offline
- Właśnie może płodzić twojego ojca w jakimś burdelu. Daj mu czas - zadrwił Loki bezczelnie, zakładając nogi na stolik przed sobą. - Swoją drogą, trzy pokolenia Starków, jak nie cztery, to wizja olbrzymiego postępu. I dowód na to że pallad nie obniża płodności. Co powiesz na to żeby mi pomóc, a ja w zamian zostawię w spokoju twojego przodka?
Offline
Uśmiechnęła się pod nosem, spoglądając na panoramę miasta za ogromnym oknem.
- Widzisz, Loki, nie obchodzi mnie spokój mojego przodka, co więcej, sama mam mocne postanowienie mu tego spokoju nie dać - odezwała się. - I nie, nie pomogę ci. Nic do ciebie nie mam, nie bierz tego osobiście - wymruczała, znów się ku niemu odwracając i zakładając ramiona na piersi. - Ale, zrozum, to kłóci się z moimi ideałami - zauważyła filozoficznie. - Stoję po stronie tych, którzy na tle zachodzącego słońca przysięgają chronić ojczyznę i jej obywateli... Tyle, że ja jestem z tych mniej patetycznych i dziewiczych, z Kapitanem Ameryką nie trzymam - zastrzegła zaraz.
Offline
- Nie zamierzam prosić cię o pomoc w podboju wszechświata, ani w rzucaniu Ameryki na kolana. To zrobię sam - obruszył się Loki. - Twój przodek jest jednak bardziej... uległy w negocjacjach. Pamiętaj że byłem tu pierwszy i jako pierwszy mam prawo z nim rozmawiać - dodał ostro.
Offline
- Dobrze wiedzieć, że Stark jednak ma z tobą jakieś ciemne sprawki - mruknęła, marszcząc brwi. - Poza tym, sądziłam, że jesteś bardziej uprzejmy - oburzyła się. - Jestem w obcym miejscu, w nie swojej rzeczywistości, a ty mnie jeszcze wypraszasz, bo przeszkadzam? Zero kultury. A myślałam, że ktoś tak światły, jak ty, będzie miał jej więcej.
Offline
- Ja? Uprzejmy? Dla midgardczyków? - Loki popatrzył na nią z wyrazem szczerego współczucia. - Jeśli wszystkie twoje oceny co do ludzi są tak trafne, to wiele razy musieli cię nieźle zaskoczyć. To prawie jak założenie Thora że wszyscy w głębi serca są dobrzy i troskliwi. Nie są. Co zaś się tyczy Anthonego, to potrzebuje pierwiastka, który on zdołał wysyntetyzować. I nie do budowy broni masowego rażenia, tylko by stworzyć lekarstwo. Nazwaliście w ogóle jakoś te cząsteczkę? Tylko nie mów że od nazwiska twórcy. Stark skrót St - Loki zaśmiał się cicho. - Choć skoro jest już Ameryk i Tor... Jak widzisz zapoznaje się z podstawami waszej midgardzkiej chemii. Ciekawa nauka, choć jak dla mnie, bez przyszłości w porównaniu z jej magiczną odpowiedniczką.
Offline