Płomień pochodni trzasną z urazą. Zaraz potem zapachniało żywicą i kadzidłem.
- nie licz na to. Czego jak czego, ciebie sobie nigdy nie odmówię. Tym bardziej nie przegapię możliwości wpędzenia cię w kolejny dług - syknął do ucha Lokiemu szaman. Tym razem pojawił się cicho jak dym. Odstąpił od Boga i spojrzał mu w oczy z charakterystyczną mu wojowniczością. Nie było to jednak wrogie spojrzenie. Odwrócił się w stronę nowej postaci. Zmierzył wzrokiem elegancką kobietę.
- Zdaje się, że widzimy się po raz pierwszy, urodziwa pani. - Posłał jej szarmancki uśmiech. Ignorując kompletnie Lokiego podszedł do czarodziejki i skłonił się dworsko. - Jestem Sautar, mistrz ognia i szaman. - Przywitał się.
Offline
Kobieta westchnęła pod nosem, spoglądając na gotowych do wymarszu agentów.
- Nie dadzą nawet odpocząć - mruknęła niezadowolona.
Czerwony kamień w jej bransolecie błysnął lekko i zbroja aktywowała się, oplatając ciało Jade, jak druga skóra.
- Gdyby coś poszło nie tak, podejrzewam, że Tony da radę naprawić mój portal, bądź go zmodernizować - zwróciła się do dyrektora. - Zrobię, co w mojej mocy - dodała i odwróciwszy się w stronę portalu, przeszła przez lekko falującą taflę, postanawiając po drugiej stronie poczekać na resztę oddziału.
Offline
adiutant
- Mnie się skład wycieczki podoba teraz znacznie bardziej - stwierdziła, nim szaman zwrócił się do niej.
- Amora Enchantress, uczennica a czasem mistrzyni Lokiego, w zależności od wcielenia - powiedziała wyciągając w jego stronę rękę, by mógł ją ucałować, skoro już był taki szarmancki.
Offline
Oczywiście że coś poszło nie-tak. Chwilę po przejściu przez portal Jade, tafla zafalowała i rozprysła w wybuchu. Potomkini Starka poczuła falę uderzeniową wyrzucającą ją z portalu. Świat przez chwilę zniknął w jaskrawym rozbłysku.
- Jade..
- Jade...
- Jade...
szmery dochodziły ze wsząd i z nikąd jednocześnie. Wokół było ciemno. Jade znajdowała się w nisko sklepionej jaskini, po której ścianach spływała woda.
- Jade Stark...
- Jade...
- Jade...
- Jade z przyszłości...
Szeptały głosy. W świetle zbroi dało się dostrzec wyraźniej ściany. To nie była skał. To były czaszki, kości, częściowo zmiażdżone, zespolone ze sobą, tworzące ściany jaskini. I nie spływała po nich woda, tylko krew.
- Jade...
- ...jade...
- JADE!
Ostatnio edytowany przez Loki (2013-09-16 23:47:19)
Offline
Jak dobrze, że Bel czuwała. Zbroja automatycznie okryła również twarz dziewczyny, chroniąc przed urazami doznanymi w efekcie wybuchu portalu. Mimo to Jade z jękiem upadła na twarde podłoże, lądując w kałuży ciemnej cieczy. Słysząc szepty wokół ciebie uniosła głowę, rozglądając się wokół. Odetchnęła cicho i włączyła szperacze na hełmie, dopiero teraz zauważając, gdzie się znalazła.
Zerwała się na równe nogi, przeklinając pod nosem.
- Annabel, jesteś w stanie sprawdzić, gdzie jesteśmy? - zapytała swojego komputera.
- Niestety, nie ma tu żadnego sygnału. Tu jestem odcięta od danych.
- Szlag... - szepnęła Stark, starając się uspokoić, choć przez szepty wokół nie było to proste.
Offline
- Jade!
- JADE!
- jade
Coś drgnęło w kacie. Nie, to tylko spływająca krew poruszyła zapomnianym gnatem.
- JJAADDEE....
Głosy nie poruszały powietrza, nie były jego drżeniem. Brzmiały sucho, bezbarwnie, jak powietrze uciekające z przebitych sztyletem płóc.
- Jade...
- JADE...
- JADE!
Ostatnio edytowany przez Loki (2013-09-17 00:01:10)
Offline
- Jade
- jade
- JADE
- Ty tu jesteś, Jade...
- Co tu robisz Jade?
- Jesteś tu sama, Jade.
- Sama w tym czasie
- W tym świecie
- Żyjąc skradzionym czasem
- Powinnaś być z nami, Jade...
- jedną
- POWINNAŚ BYĆ JEDNĄ Z NAS
- Ty
- ty
-TY
- Ty przecież nie żyjesz!
- ty powinnaś umrzeć
- DLACZEGO JESZCZE ŻYJESZ, JADE?
- Jade
- jade...
- JADE!
Ostatnio edytowany przez Loki (2013-09-17 00:13:47)
Offline
- Niezmiernie miło mi poznać. - Sautar ujął dłoń czarodziejki i złożył na jej wierzchu pocałunek. Ciepło jego ciała pozostawiło ślad na skórze odczuwalny jeszcze przez chwilę po tym jak się odsunął o krok. - Skoro zatem jesteśmy w pełnym składzie, ruszajmy. - Zwrócił się do Lokiego, wciąż jednak przypatrując się kobiecie.
Offline
- Amorcia! - Lena rzuciła się kobiecie na szyje, tuląc ją. - Gdzie się podziewałaś?
Offline
Loki przygryzł wargę. Cały problem w tym, że nie byli. Ale przecież nie mógł pokazać przed Sautarem że od pewnego czasu - konkretnie to od zajścia z pewnym demonem - był ostatnią osobą której "jego" armia miała zamiar słuchać. Spojrzał na drzwi, jakby liczył że Kara wpadnie tam w ostatniej chwili. Albo Aria... Chociażby Wade! Jednak drzwi się nie otwierały. Zaklął w duchu.
- Tak, ruszajmy - przytaknął pewnie, po czym jako pierwszy przekroczył portal.
Uwielbiał takie sytuacje - kiedy plan walił się już na starcie. O niczym nie marzył, jak znaleźć się w Helhaimie z grupą całkiem przypadkowo zebranych przydupasów. Przynajmniej ognisty przestał dopytywać o szczegóły. Amora potrafiła skutecznie absorbować męską uwagę.
- A kim...
- kim
- KIM TY JESTEŚ
- Jade
- jade
- JADE
- Jade Stark
- jade której umarło
- MARTWE CIAŁO MARTWE
- Jak my Jade. Jesteśmy głosami przeszłości
- tymi którzy utknęli w pół drogi
- ZOSTAŃ Z NAMI
- Jade
- jade
Offline
- Do diabła z tym wszystkim - mruknęła do siebie i skupiła się wyłącznie na tym, co było przed nią - na drodze.
Musiała uważać, by ostrożnie stawiać kroki. Wszędzie porozrzucane kości, dodatkowo unurzane we krwi nie ułatwiały przeprawy. Zastanawiała się, gdzie trafiła. Bo raczej nie tam, gdzie miała trafić, prawda?
Offline
adiutant
- Mnie również, liczę na owocną współpracę - odrzekła uśmiechając się do szamana, po czym spojrzała na Lenę i do niej również się uśmiechnęła.
- Witaj moja droga - powiedziała ciepło. - Bywałam to tu, to tam. Wiesz jaki jest Loki, wszystko trzeba robić za niego - dodała.
Offline
Parsknął śmiechem na ostatni komentarz Amory. Puścił jej porozumiewawcze oczko, po czym zwrócił się w stronę portalu. Jeszcze przez chwilę kontur Lokiego był w nim widoczny. Wrota na powrót stały się niezmąconą taflą energii. Wszedł w nią bez wahania, nie oglądając się na towarzyszki. Chciał być już po drugiej stronie razem z Lokim. Nie było pewności czy portal nie przeniesie ich w sam środek piekła, na co liczył. Jakby nie patrzeć, właśnie tam zmierzali, do Helheimu.
Offline