Wade nie wiele było w stanie w życiu zaskoczyć, widział w nim więcej rzeczy prawdziwych i nie prawdziwych niż inni ludzie, ale to jak dziewczyny jedna za drugą zostawiają Lokiego, to było naprawdę chore…
Okey… Miał dylemat, czy podjąć najbardziej epicką walkę w swoim życiu, coś co było tak absolutnie „cool”, że powinno przejść do historii.
Zwiać co wydawało się rozsądne, albo zrobić coś naaaaprawde głupiego.
Wad potrafił być naprawdę szybki jeśli tego chciał nim ktokolwiek zorientował się co robi rzucił w swoich przeciwników kilka granatów ręczny.
-Bonzaj!
Wiedział, że nic im nie zrobi mają w końcu pole siłowe. Wykorzystując dym i chaos jaki zapanował udało mu się dotrzeć do młodego nieprzytomnego Lokiego. W przeciągu ułamka sekundy wyrwał Lokiego zasłaniając się nim i wyciągnął pistolet przystawił do skroni swojego szefa odbezpieczając.
-Chcesz go żywego? Świetnie… Zastrzelisz mnie zastrzelisz jego… Pozwól mi odejść, albo mnie zabij. Razem z nim. Wybieraj – powiedział ignorując dziewczyny, tu chodziło o Lokiego... Jedynego człowieka na ziemi który był na tyle… „wielkoduszny”, że go zatrudnił.
Ostatnio edytowany przez Deadpool (2013-01-16 21:41:23)
Offline
Loki starszy zaśmiał się. Mocno, pewnie, patrząc Wadowi w oczy.
- Zabij go. Odrodzi się jako bezbronne dziecko, które znajdę i odchowam tak, by gdy jego ciało dojrzeje z radością stał się na powrót częścią mnie - odpowiedział bez chwili namysłu. - Czekałem dziewięć stuleci, dwadzieścia lat więcej nie zmieni niczego
Okey… część planu a się udała… cześć planu b nie za bardzo” Wade postanowił postawić wszystko na jedną kartę i spróbować dobiec do portalu. Rzucił w przeciwników pozostał granaty
-Strzelaj! Najwyżej go zabijesz a ja go znajdę i wychowana na syna! Role się odwrócą co nie Loki? – Zapytał wykonując z Lokim na rękach epicki skok w stronę portalu Amory.
- Kadarze - Starszy Loki nie zdążył nawet dopowiedzieć imienia, kiedy srebrnowłosy znalazł się przy Deadpoolu, omijając granaty i w zasadzie w powietrzu wyjmując Lokiego młodszego z rąk najemnika.
Kadar, znów trzymając Lokiego w ramionach, wykonał zgrabny piruet, wyprowadzając kopnięcie z półobrotu wprost w prawy pośladek Deadpoola. To nadało najemnikowi pewien moment obrotowy, ale jednocześnie zwiększyło impet jego lotu, tak że wirując wolno wokół własnej osi wpadł w otwarty przez Kata portal i zniknął.
[białe literki to tym razem wypowiedź Deadpoola]
Offline
Avenger
Z niedowierzaniem patrzył jak dziewczyny kolejno przechodzą na stronę tego Demonicznego Lokiego. Obłudne suki. Na początku 'najdroższy pan' a teraz 'wróg nr 1'. Tony mógł gardzić ich zachowaniem, ale sam nie miał zamiaru zostawać na tym 'tonącym statku'. Ale właściwie czy kiedykolwiek był na pokładzie? To prawda pracował dla młodszego Lokiego, ale jedynie z konieczności, nigdy nie okazywał jakiegokolwiek zainteresowania dołączeniem do Armi/Prywatnej Sekty. Teraz to była wojna Lokiego z nim samym.
Kiedy Psotnik padł od zajęcia, Tony doszedł do wniosku, że w tej sytuacji najlepiej zastosować 'odwrót taktyczny' i zwyczajnie, jak na bohatera przestało, zwiać.
Spojrzał na młodego boga. Nawet trochę mu współczuł, ale Psotnika sam był sobie winien. Dosłownie.
Potem wszystko potoczyło bardzo szybko. Wade rozpętał mini piekło i wpadł do portalu
- Nara frajerzy - krzyknął do wszystkich IronMan i wyleciał przez portal za nimi.
Ostatnio edytowany przez Tony Stark (2013-01-16 22:19:23)
Offline
Gość
Lif spojrzał z żalem na to co starszy Loki zrobił młodszemu. Nie podobało mu się to wszystko zaczynając od tego że nie powinno być żadnego chorego wybierania między nimi. Ten Loki był zupełnie inny bezpośredni, brutalny ledwie zawierając w sobie cień tego którego strone opóścili. Błyskawiczna akcja tego, którego starszy nazwał Kadarem nie uszła jego oczom. Oglądając się wstecz dojrzał jeszcze więcej podejrzanych osób. W dodatku jak on potraktowwał Amore! Jego myśli buntowały się ale cóż mógł zrobić. Jeszcze większy chłód wezbrał w nim na widok znikającego w portalu Starka ...Gdyby został po tamtej stronie mógłby uciec, ale został po stronie tej, której był posłuszny.Jedno małe pytanko przeszło mu przez myśli ,,Co planujesz?".Pozostał na swoim miejscu i przżucił wzrok na Luisę.
Lena czuła się lekko skołowana oglądając rozgrywające się sceny, ale coś w jej wnętrzu szeptało żeby się uspokoiła. I naprawdę ogarnął ją spokój. Dziwiła się tylko zachowaniu Deadpoola i Amory. Liczyła, że również się przyłączą, w końcu czy tego nie widzieli? Powrócił ich prawdziwy Król! Z najdalszych zakątków galaktyki, uniknął Ragnaroku i wrócił do swoich podwładnych. Czy gdyby mu na nich nie zależało, to nie zostawiłby ich wtedy na pewna śmierć?
- Mój Panie.- Powiedziała drżącym głosem wciąż klęcząc. - Nareszcie do nas wróciłeś.
Offline
Popatrzył na nią, chłodno, wyniośle, jakby fakt że śmiała się odezwać, był sam w sobie pogwałceniem jakiejś zasady. Jednak po chwili uśmiechnął się lekko.
- Tak. To była długa droga - przyznał, po czym zwrócił się do jednego z mężczyzn za sobą. - Araelu, możesz zdjąć osłonę - powiedział, a chwilę później cała olbrzymia armia wyparowała, rozpływając się we mglę. Zostało tylko kilkanaście osób i jeden czarny smok, krążący nad bazą. - Zaprowadźcie nas do bazy i przygotujcie kwatery dla mnie, sześciu książąt i ich przybocznych. Czeka nas wiele pracy by odzyskać władzę nad Midgardem.
Offline
Generał Sił Magicznych
Wstała, podeszła do Pana i kiwnęła głową.
- Tak jest, panie - powiedziała lekkim tonem - Czy mogłybyśmy, jeśli nie problem, porozmawiać z tobą w kantynie, panie ? - wyszeptała na tyle głośnio, żeby tylko Lena i Loki senior to słyszeli.
Offline
- Kiedy moi sojusznicy zostaną rozlokowani w bazie, wezwę was do siebie i wszystko omówimy - odpowiedział starszy Loki, dając do zrozumienia, że nie zamierza się zjawiać w miejscu takim jak kantyna.
Offline
pułkownik
-Mogę jej pomóc co do kwater - pokłoniła się seniorowi.
Offline
- Doskonale. Zobaczymy się w bazie - oznajmił Loki i zniknął w rozbłysku zieleni. Zniknęło też część z jego nie będących iluzjami towarzyszy oraz generał Lena. Została tylko czwórka mężczyzn w czarnych mundurach.
- Jestem Danael, drugi książę ciemności, dowódca armii której iluzoryczny obraz stworzył dla was mój brat, a która, zapewniam, faktycznie istnieje - odezwał się mężczyzna o skrzydłach anioła. - To moi bracia: Kadar, Riehvan i Arael. Pierwszy Książę znajduje się obecnie nad nami - dodał, wskazując ruchem głowy smoka. Faktycznie, na jego grzbiecie dało się dostrzec drobną w porównaniu do cielska gada postać. - Wiele o was słyszeliśmy. Wygląda na to, że będzie nam dane razem pracować ku chwale naszego pana. Myślę że powinniśmy wrócić do bazy i poznać się na wzajem - starał się brzmieć przyjaźnie, ale słowa brzmiały wymuszenie.
Offline
- Wasze wysokości, będę zachwycona mogąc służyć wam jakąkolwiek pomocą, jeśli tylko zgodzicie się przyjąć służbę mej niegodnej osoby - Mówiąc to, pozostawała w głębokim pokłonie, dopiero potem powoli się podniosła i nie podnosząc wzroku, stanęła przed książętami - czy mogę coś dla was uczynić?
Offline
- Lubie ją - oznajmił Kadar uśmiechając się szeroko, przy czym ukazały się dwa ostre, wampirze kiełki. - Jaką masz grupę krwi? - zapytał.
Stojący obok srebrnowłosego mężczyzna o oczach niczym dwie studnie zakrzepniętego płomienia dźgnął go łokciem pod żebra, po czym ze zbolałą minął rozmasował łokieć i dał się przyciągnąć kolejnemu - wyglądającemu na elfa, który przytulił go i pocałował w czoło, tak nie do końca po bratersku.
- Na razie zabierzcie nas do bazy - Danael wskazał czekające na uboczu wozy.
Offline
Gość
Luisa całą swoją siłą woli powstrzymała się od tego by nie parsknąć ze śmiechu na reakcje Kadara. Jego reakcja jednoznacznie przypominała jej jego zachcianki. Większą uwagę zwróciła na skrzydlatego. Był bardzo podobny do zwykłych aniołów ale inny...i te oczy. Nie chcąc się za bardzo wychylać ukłoniła się dwornie karcąc przy okazji Lifa, który cholernie nie był zadowolony z obecności innego wampira na jego terenie.Z oporami pokłonił się w ślad za nią.
- Jeśli nie jesteśmy potrzebni wasze wysokości oddalimy się na razie - zwróciła się do Danaela czekając na reakcję.
Administrator
I tym sposobem Loki Zdobywca i jego Książeta na dobre zadomowili się w bazie. Loki został uwięziony i pod okiem Leny powoli coraz bardziej przekonywał się do połączenie z swoją drugą połówką.
Okazało się jednak, że Armia Zdobywcy nie jest tak jednomyślna jak się początkowo zdawało. Najmłodszy z Sześciu Książąt szybko zaczął rozciągać nad bazą sieć swoich intryg, zdradzając coraz więcej faktów stawiających Zdobywcę w nie najlepszym świetle. Doszło do sytuacji w której żadna osoba w bazie nie była pewna, po czyjej stoi stronie.
Ale o tym opowie wam rozdział II który pojawi się już wkrótce, wraz z streszczeniem dotyczących go wątków z Lokacji.
Offline