- Nieciekawie? - Zakrzyknął. Nie tak odległy hałas kości spłynął mu przyjemnym dreszczem po grzbiecie.
- Nieciekawie to dopiero przestaje być!
Pocisk energii wystrzelił w kierunku szamana, ku jego uciesze. Uśmiech pękł mu szerzej na twarzy, gdy postąpił na przód. Tafla tarczy opłynęła go niczym woda, wypuszczając poza granice swej ochrony. Szaman przymknął oczy, zachłystując się wszechobecną wonią krwi. Wybuchł śmiechem w momencie, gdy promień energii przebił go na wskroś. Westchnął przeciągle, zamieniając się w dym. Wszystko osnuła gęsta czerń, w której echem zatrzepotały ptasie skrzydła.
Offline
Lena stojąca za plecami Sautara odskoczyła odruchowo przed pociskiem Jade, mimo, że chroniło ją pole Amory.
- Niech ja cię tylko dorwę, ty mała... - Ruszyła w ślad za Ogniomistrzem ignorując niepokojące dźwięki z głębi korytarza.
Offline
Loki szybko ocenił sytuację.
- Chcecie, to się bawcie - zauważył, po czym zniknął, licząc że całe zamieszanie osłoni krótkodystansową teleportację.
Tym czasem na końcu korytarza dało się dostrzec powoli jaśniejącą poświatę, jakby odbłysk światła pochodni. Bardzo dużej pochodni.
Offline
Rozejrzała się wokół, starając się dostrzec ciemnowłosego mężczyznę, lecz na nic się to zdało. Prychnęła krótko za Lokim i spojrzała na podążającą ku niej kobiecie. Zmrużyła powieki, słysząc jej słabą groźbę.
- No, dalej, chcesz mi coś powiedzieć? - syknęła, czekając tylko, aż Lena podejdzie dostatecznie blisko.
Offline
adiutant
Czarodziejka warknęła wściekle jakieś przekleństwa pod adresem Lokiego i zostawiania jej tu. Westchnęła zerkając na spoglądając na pozostałych. Wyglądali jakby wcale nie przejmowali się nadciągającą łuną. Podejrzewała że Kłamca nie będzie zachwycony jeśli jego "zgrana drużyna" zginie gdzieś tu w tym "uroczym" miejscu, więc nawet gdyby Loki pozostawił po sobie choćby najmniejszy ślad zaklęcia, nie bardzo mogła teleportować się za nim.
- Mężczyźni - burknęła wracając do grupy - w zasadzie wycofując się w stronę Leny. Starając się nieć na oku i Jade i zbliżającą się poświatę. W takich miejscach niczego nie można być pewnym...
Offline
Unoszący się w powietrzu dym zakotłował za zwiewną szatą czarodziejki. Zawirował i otoczył dwie kobiety, czyniąc je niewidoczne z zewnątrz. Osiadł tłustą sadzą na kombinezonie Jade, najliczniej na wizjerze kasku. Wniknął w każdą szczelinę w jaką mógł dostać się pył, by tam stężeć, napierając na ścianki.
Offline
Coś poruszyło się w głębi korytarza, ale nikt nie zdążył tego dostrzec wyraźnie. A po chwili zachrzęściły miażdżone i osypująe się czaszek, gdy głowa gigantycznego kościanego ognistego węża przebiła strop, a po nim podłogę korytarza, która rozsypała się w oka mgnieniu i wszyscy runęli w dół.
Pod nimi znajdowała się obszerna jaskinia. W niej dopiero dało się dostrzec pełen kościanego węża w pełnej okazałości. Z pomiędzy jego kręgów, gdy się poruszał, błyskały płomyki ognia. Ten sam ogień płonął w jego oczach i uzbrojonej w potężne zęby paszczy. Nagie żebra zgrzytały gdy przesuwał się po usypanym z czaszek i kości podłożu, zataczając swobodny łuk wokół drużyny śmiałków.
Offline
- Cholera. - Zakleła Lena pod nosem i szybko spojrzała na Jade szamoczącą się z Sautarem, a potem na Amore. Nawet nie zauważyła kiedy zmył się Loki, choć to ją raczej nie zdziwiło. - Chyba walkę z wnuczką Starka przełożymy na kiedy indziej, no nie? Chyba przez przypadek obudziliśmy coś dużo większego...
Offline
adiutant
Amora opadła na dno jaskini z właściwą sobie gracją, odruchowo rzucając zaklęcie lewitacji gdy zaczęli spadać.
Pięknie! Loki się zmył, a mieli do czynienia z czymś na prawdę dużym i paskudnym. Przydałby się Kat, żeby rozprawić się z tym kilkoma machnięciami topora, ale on miał ważniejsze sprawy na głowie, a Czarodziejka nie była już małą dziewczynka, która nie umiałaby poradzić sobie z dużym wężem. Problemem mogło być to że jest kościany i do tego płonący. Z pewnością zdolności szamana nie na wiele się zdadzą w tym wypadku, trzeba było coś wymyślić i to szybko. Na początek Amora zatroszczyła się o siebie. Obniżyła temperaturę swojego ciała i wyciszyła magię płynącą w jej ciele krew.
[Przepraszam. Pospieszyłam się z tym postem. Dopiero Jade mi uświadomiła, że się jej wepchnęłam w kolejkę. Mam nadzieję, że nie będzie problemu, że ona napisze swojego posta trochę później, a potem znów ruszymy z normalną kolejką. Jeszcze raz przepraszam za moją pomyłkę.]
Ostatnio edytowany przez Lady_Amora (2013-09-26 17:12:23)
Offline
Dym skręcił się i po chwili obok czarodziejki stanął Sautar. Zmrużył powieki w zachwycie nad bestią. W jego oczach odbił się ogień kościanego węża.
- Skoro ta ciemna ziemia wypluła tak piękną bestię, musi być w jej sercu trochę gorąca. Jak myślisz? - zwrócił się do Amory z uśmiechem, a ostatnie strzępy dymu opadły z jego szat.
Offline
Na całe szczęście Jade uchroniła się od upadku, wzlatując w powietrze i umykając przed gruzem spadającym im na głowy. Zirytowana starła z ramienia resztki sadzy i tak, jak pozostała trójka, spojrzała na kościanego węża przed nimi. Cholera, ciężko będzie znaleźć jego słaby punkt.
Spojrzała na swoich oponentów i odleciała lekko w tył, poza zasięg paszczy gada.
- Nie wiem, jak wy, ale ja nie zamierzam się nim zachwycać - prychnęła i wystrzeliła w stronę płonącej bestii serię naprowadzanych pocisków, które pomimo niewielkich rozmiarów, miały konkretną siłę rażenia.
Offline
Wąż okazał się nie tylko wielki, ale też zaskakująco szybki. Widząc nadlatujące pociski, spróbował umknąć skręcając ciało, jednak naprowadzane zdalnie ładunki zawróciły i ostatecznie dosięgły celu, wybuchając na potężnych kościach żeber i płonącej czaszce. Wąż zasyczał złowrogo i rzucił się na Jade, wyskakując w górę wybiciem kościanego ogona.
Offline
- Cholera. - Warknęła Lena pod nosem. Przydały by się jej teraz asgardzkie wilki które dostała kiedyś w prezencie od Lokiego, jednak myślała że będzie to rutynowa misja i szybko wrócą do bazy.
Cofnęła się odruchowo o krok, gdy Jade wycelowała pociskami w węża. Eksplozja zatrzęsła całym tunelem, ze sklepienia posypały się obluzowane kamienie.
- Jade, uważaj! - Krzyknęła, gdy rozjuszona bestia ruszyła w stronę dziewczyny. Nie zastanawiając się wiele, odpięła od paska granat, wyrwała zawleczkę i rzuciła w stronę otwartej paszczy węża. Może nie zrobi mu tym krzywdy, skoro pociski Jade nawet go nie drasnęły, ale przynajmniej chwilowo go zdezorientuje.
Offline
Wybuch tuż przed paszczą pozwolił im zyskać cenne sekundy. Wąż zasyczał, rozwścieczony, jasknia zadrżała gdy ciaśniej zwiną sploty płonących żeber.
Offline